Najpierw słówko wyjaśnienia - wiem, że powinienem pisać o czym innym, napisać swoje przemyślenia tudzież dalej kontynuować Wyzwanie... Niestety chyba dopiero w piątek dane mi będzie mieć tyle czasu ile chce by coś upichcić i fotki zrobić tudzież przysiąść przy komputerze i napisać dłuższy, przemyślany tekst. Tymczasem zapraszam Was do przeczytania mojej recenzji książki, która sprawiła, że jej autor, po publikacji, został znienawidzony przez feministki i dostał (podobno!) najwięcej listów miłosnych od zauroczonych nim czytelniczek... Mowa o "Statku" Waldemara Łysiaka.
Mam do powieści stosunek ambiwalentny. Z jednej strony mnie ona zachwyca, gdyż człowiek, na pewnym poziomie erudycji, już nie potrafi pisać tekstów złych. Złych nie w sensie merytorycznym, ale złych warsztatowo. Łysiak niewątpliwie jest mistrzem słowa, sprawnym rzemieślnikiem, ocierającym się niejednokrotnie o geniusz, z pamięcią, bądź też notatkami, które pozwalają mu na wrzucanie masy cytatów, jest on w stanie obronić niemal każdą tezę, na jakiej obronę przyjdzie mu ochota. Jednakże z drugiej strony o czym właściwie jest "Statek"? O burdelu? O kobietach? O władzy absolutnej, deprawującej absolutnie? Sam nie wiem... Widać w książce wyraźną inspirację "Mistrzem i Małgorzatą", jeden z planów na których toczy się powieść to też Izrael w czasach Chrystusa, zresztą jest to również powieść szkatułkowa, a przynajmniej tak mi się wydaje. Na pewno Łysiak przedstawia bardzo negatywny wizerunek płci nadobnej, która jest podporządkowana swoim chuciom, tylko mniej lub bardziej się z tym kryje. (bogate mieszczki uprawiające seks incognito z marynarzami, tj. będące dobrowolnymi prostytutkami itp.). Ale może zamiast wciąż dywagować o powieści opowiem pokrótce o czym ona jest - jest to historia żołnierza Nurniego, którego imię i nazwisko to odwrócone "Lone wolf in run" (dopiero teraz to przeczytałem, ech ten Łysiak!), który pomaga w obaleniu czegoś co było podobne do komunizmu, a następnie zostaje policjantem. Zaczyna obsesyjnie szukać swojej macochy, w której się podkochuje, a na horyzoncie, patrząc na wszystko niczym bluźnierczy bożek, stoi tytułowy Statek, który jest pływającym burdelem. Jednocześnie powieść opisuje historię Savonaroli i Borgiów, a także Chrystusa i pewnego centuriona...
Jest to książka, którą, po dłuższym namyśle jakiego dokonałem pisząc tą recenzję polecam. Kunszt autora wynagradza spędzony czas, może tylko pogląd na płeć ładniejszą nie każdemu się spodoba.
W mojej domowej biblioteczce Łysiaka jest dużo, ale jakoś nigdy do niego nie zajrzałam. Sama nie wiem czemu. Jednak zaintrygowałeś mnie tym tytułem, zobaczę, może mam i przeczytam.
OdpowiedzUsuńCo do innych tematów: pisz, jak potrzebujesz :) I tak podziwiam Cię za częstotliwość postów, których w moim odczuciu jest naprawdę dużo!