Przystępując do pisania tego tekstu długo zastanawiałem się czy użyć w tytule słówka "dystopia" czy "antyutopia". Doszedłem do wniosku, że jednak "antyutopia", ponieważ z tego co rozumiem dystopia jest to bardziej realistyczna antyutopia, oparta na obserwacji świata nas otaczającego, natomiast antyutopia to już mocne odklejenie się od ziemi. Oczywiście poprawcie mnie jeśli się mylę, może nie mam racji.
W każdym razie chciałbym zaprezentować Wam trzy antyutopie właśnie i je porównać, będą to filmy/seriale: "Psychopass", "Wyścig z czasem" i "Nie opuszczaj mnie". Zapraszam do czytania.
Jak zawsze, ostrzegam przed spojlerami, podejrzewam, że może mi się (przypadkiem!) coś wymsknąć na temat fabuły tychże produkcji.
No i z uwag wstępnych muszę jeszcze dodać, że do każdej z nich mam jakieś pretensje, coś mi się tam nie podobało, coś zgrzytało. Także tym razem nie będzie typowego słodzenia Dawida.
Jedziemy z tym koksem, myślę, że warto zacząć od "Nie opuszczaj mnie", moim zdaniem najsłabszym filmem z trójki.
Na moim filmwebie dałem "Nie opuszczaj mnie", nieco na wyrost 8/10. Ale wiecie jak to jest, gdy film ogląda się i recenzuje z partnerem, zazwyczaj oceny są wyższe, bo i emocje towarzyszące seansowi są większe. Dopiero po rozmowie z J., który, zupełnie przypadkiem, także oglądał niedawno ten film zrewidowałem swoją ocenę i w tej chwili zaznaczyłbym ją na siódemeczce. No ale słowo się rzekło i ocena pozostała niezmieniona, taka jaką wystawiłem po oglądaniu go z A.
Ale, ale o czym w ogóle jest ten film? Historia jest dość prosta, chociaż serwowana w małych dozach. Niedaleka przyszłość. Ludzie poczynili znaczące sukcesy w transplantologii, sprawiając, że człowiek stał się praktycznie nieśmiertelny. Pytanie tylko skąd biorą się części zamienne? Ano.... z innych ludzi, hodowanych tylko do tego celu. I właśnie historie trójki przyjaciół, którzy są żywymi dawcami organów poznajemy. Trochę melodramat, trochę sci-fi, tak bym film zaliczył gatunkowo.
Mój największy problem z "Nie opuszczaj mnie" to to, że takie wykorzystywanie świętego, bądź co bądź ciała ludzkiego kojarzyło mi się jednoznacznie z nazistowskimi obozami zagłady i z tamtymi eksperymentami. Po prostu aż mnie trzęsie na myśl, że można tak uprzedmiotowić samego siebie. Dlatego zapałałem oburzeniem, gdy usłyszałem od A., że w sumie to byłoby całkiem spoko, gdyby coś takiego wprowadzić.
J. natomiast wysunął zupełnie inny zarzut co do tego filmu mianowicie to, że Ci hodowlani ludzie w ogóle się nie buntowali, szli jak te baranki na rzeź i społeczeństwo również nie było tym w ogóle poruszone. Też interesujący zarzut do tego filmu.
Innym słowy z trójki filmów które dzisiaj prezentuje ten oceniam najniżej, ale jeśli chcecie, obejrzyjcie go, bo i tak warto.
Poniżej zwiastun:
Hmmm... "Raport mniejszości" był w 2002 roku, a ten serial w 2012. Zastanawia mnie to, bo myślałem, że podobnie jak z "Infiltracją" tutaj jest, czyli: wzięło się scenariusz wschodni i przerobiło go na modłę zachodnią. Aleee nie tym razem. Być może sam pomysł był wielokrotnie poruszany w literaturze sci-fi, aż takim jej koneserem nie jestem. No ale wracając, o co w tym serialu chodzi? Doskonale wyjaśnia to filmweb:
System Sibyl na bieżąco
monitoruje stan psychiczny obywateli, określając prawdopodobieństwo
popełnienia przez nich zbrodni. Używając go, członkowie Biura do Spraw
Bezpieczeństwa Publicznego tropią potencjalnych kryminalistów.
Brzmi w sumie jak prosty koncept na serial nieprawdaż? Ale jak to jest zrealizowane! Standardowy kontrast - doświadczony partner i młoda, "zielona" policjantka. Na początku parę misji (odcinków) w których ich poznajemy, potem majaczący gdzieś w cieniu Główny Antagonista, w międzyczasie flashbacki z historii Egzekutorów (czyli zbrojnego ramienia Biura do Spraw Bezpieczeństwa złożonego z (nie)zresocjalizowanych kryminalistów), by zakończyć całość dynamiczną, bodajże dziesięcioodcinkową walką z GA przerywaną dwoma czy trzema świetnymi plot twistami.
Jedno muszę przyznać "Psycho-passowi" - wszystkie plot twisty były świetne, każdy mnie zaskoczył, a ostatni monolog jednego z Egzekutorów po prostu wycisnął łzy z oczu. Historia była również ostro pokręcona, ale Japończycy zdążyli mnie do tego przyzwyczaić po fenomenalnym "Death Note".
Jedno muszę przyznać "Psycho-passowi" - wszystkie plot twisty były świetne, każdy mnie zaskoczył, a ostatni monolog jednego z Egzekutorów po prostu wycisnął łzy z oczu. Historia była również ostro pokręcona, ale Japończycy zdążyli mnie do tego przyzwyczaić po fenomenalnym "Death Note".
ALE. Zawsze musi być jakieś "ale". Po pierwsze - strasznie sympatyzowałem z GA, natomiast Egzekutor, który był Protagonistą we mnie w ogóle żadnych pozytywnych uczuć nie wzbudzał, już bardziej wolałem innego Egzekutora, tego starego gościa w prochowcu. Nie wiem czy tak miało być, ale po prostu przez cały serial kibicowałem "temu złemu". No i irytacje wzbudziło we mnie to, że nikt nie starał się przewrócić istniejącego porządku społecznego, mimo, że coraz więcej osób (im bliżej było do końca serialu) wiedziało o TYM. To było nierealistyczne.
Mimo wszystko "Psycho pass" mi się całkiem podobał i zdecydowanie poleciłbym go komuś kto ma dużo wolnego czasu i lubi połykać krótko odcinkowe seriale.
Mimo wszystko "Psycho pass" mi się całkiem podobał i zdecydowanie poleciłbym go komuś kto ma dużo wolnego czasu i lubi połykać krótko odcinkowe seriale.
Ach, no i za rekomendacje tego serialu dziękuje mojej korespondencyjnej znajomej!
A oto trailer:
Chyba najbardziej podobał mi się "Wyścig z czasem", ale to dlatego, że był najmniej pretensjonalny i nie rościł sobie prawa do bycia produkcją wywracającą nasz światopogląd.
Z lenistwa, jak to często bywa, będę posiłkował się opisem z filmwebu:
Film science fiction w reżyserii Andrew Niccola (“Gattaca – szok
przyszłości”, “Pan życia i śmierci”). Świat w niedalekiej przyszłości:
aby uniknąć przeludnienia, wprowadzono reglamentację czasu do przeżycia,
który stał się najcenniejszym dobrem, jedyną powszechnie akceptowaną
walutą wymienialną. Bogaci, których stać, by go kupować, mogą żyć
wiecznie, biedni muszą wykazać się inwencją, by go zdobyć… Will Salas
należy do tych nieszczęśników, którzy budzą się każdego dnia z
zapasem 23 godzin, zdając sobie sprawę, że o ile nie zarobią
wystarczająco dużo czasu, nie dożyją do jutra. Pewnego dnia bogaty
nieznajomy przekazuje Willowi czas o wartości stu lat i zmęczony życiem
popełnia samobójstwo. Will zostaje oskarżony o jego zabicie i ucieka
przed policją z piękną zakładniczką. Żyjąc z minuty na minutę, zakochana
para wypowiada wojnę istniejącemu systemowi, grożąc jego ostatecznym
zniszczeniem…
Na tymże serwisie dałem temu filmowi ósemkę. Oglądałem go, jeśli mnie pamięć nie myli, jakoś na początku lipca, na Mazurach z J. i A. Była to leciutka rozrywka, Timberlake okazał się zaskakująco dobrym aktorem, pozostali się w ogóle nie wyróżniali. Była to naprawdę relaksująca strzelanina, zasadniczo film bombardował nas akcją, nie pozwalając na chwilę oddechu i to mu się chwali. Wizja przyszłości, w której za wszystko płaci się czasem wyglądała na całkiem zjadliwą, fajnie, że w pewien sposób przypominało to widzom jak bardzo cenną walutą jest czas, którego, przynajmniej na razie, kupić się nie da. No i jeszcze ten Cillian Murphy w roli bogatego, a więc wiecznego, znudzonego życiem bogacza. Prawdziwa wisienka na torcie.Film miał wydźwięk anarchistyczny, co było pierwszym minusem filmu, bo jak bardzo naiwnym jest sądzenie, że we dwoje, dokonując aktów terroru można doprowadzić do upadku super państwo?
No i drugą uwagą krytyczną jest ta, że scenarzysta robił kurwę z zjawiska "inflacji", twierdząc, w pośredni sposób, że ono... nie istnieje. Szlag mnie jasny trafiał jak to widziałem...
Aż się przypomina dowcip:
Gdyby szacowany na 15 mld zł majątek Kulczyka podzielić równo pomiędzy wszystkich Polaków, każdy dostałby
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
po mordzie za lewackie myślenie.
Łapcie zwiastun:
Dobra. Nie mogę się nie wypowiedzieć, bo utopie, antyutopie i dystopie to ekhm, MÓJ temat ;)
OdpowiedzUsuńNajpierw trochę wykładu... Antyutopia jest terminem dotyczącym systemów społecznych podobnych niejako do znanych nam systemów totalitarnych. W tej wizji ograniczone są prawa i wolności jednostki na rzecz 'władzy'/systemu/rządu. Najprostszym, najbardziej klasycznym przykładem antyutopii są "Rok 1984" i "Folwark zwierzęcy" wspaniałego Orwella (wybacz ten wybuch zachwytu, jednak używając języka współczesnego jestem totalną fangirl twórczości Orwella).
Ponadto antyutopia wywodzi się wprost z idei utopijnych, tyle, że się z nimi 'kłóci'. Antyutopia ma być zaprzeczeniem utopii, pokazaniem, że podstawy, które tworzą utopię są... utopijne ;)
Dystopia natomiast mocno wkracza w dział sci-fi. Trochę się więc pomyliłeś w ocenie - to antyutopia jest bliżej 'Ziemi', a dystopia wchodzi już na rewiry bardzo fantastyczne, często jeszcze bardziej nierealne. Dystopia jest również hiperbolą, jest naprawdę bardzo, bardzo przesadna, czasem tak bardzo, że to aż razi po oczach i wali obuchem w głowie.
Ciekawym jest jednak to, że dystopia, w przeciwieństwie do antyutopii, nie wywodzi się z idei utopijnych, ale jest teoretyzowaniem jak może wyglądać przyszłe społeczeństwo na bazie... znanej nam rzeczywistości.
Zresztą, warto różnicy w znaczeniu tych dwóch pojęć i gatunków szukać w ich nazwie. Antyutopia to utopia negatywna. Dystopia to pojęcie z języka greckiego, które można luźno przetłumaczyć jako 'złe miejsce'. Czyli, podsumowując:
Antyutopia pokazuje ucisk jednostki i jest zaprzeczeniem tego, co leży u podwalin utopii;
Dystopia to hiperboliczna wizja złej, negatywnej przyszłości świata i społeczeństwa ludzkiego w tym świecie.
Dodam jeszcze, że rozumiem Twój problem z dopasowaniem któregokolwiek z tych terminów... współcześnie są one stosowane wymiennie i bardzo często nie zwraca się uwagi na ich znaczenie i trafność użycia ;) Mimo to dość trafnie dobrałeś gatunek do opisywanych tytułów choć wydaje mi się, że "Wyścig z czasem" zakrawa trochę o dystopię.
Heh, napisałabym więcej, ale nie mam czasu bo zaraz lecę w cug :P W każdym razie dzięki za ten post, fajnie się czytało :)
Łaaaał, bardzo dziękuje Ci za tego długaśnego posta, sprawiłaś mi naprawdę dużo radości! :) To jednak jest mega jak się otrzymuje feedback, zwłaszcza od Ciebie.
UsuńNo i bardzo dziękuje za wyjaśnienie różnicy między dystopią a antyutopią, niby można coś przeczytać na Sieci, ale jednak jak znajoma coś tak klarownie wyjaśni to jest to lepsze niż 10 artykułów! :D
Czyli "Wyścig z czasem" - dystopia, a "Psycho Pass" i "Nie opuszczaj mnie" bardziej antyutopie, bo dwa ostatnie zasadzają się na utopijnym pomyśle, który zamienia się w koszmar?