Najpierw historia, bo ona jest siłą napędową tego filmu - Christine, w tej roli znakomita Nicole Kidman gra kobietę, która kilka lat wcześniej uległa wypadkowi związanemu z głową. W jego wyniku nie pamięta niczego co się działo po wypadku, tj. jej pamięć ulega wymazaniu, pamięta tylko te przed wypadkowe rzeczy. Zapytałem znajomego studenta medycyny, to jest możliwe. Ach, niezbadane są te ścieżki ludzkiego umysłu, czyż nie? W każdym razie, ta przypadłość powoduje, że jej mąż, Ben (w tej roli jeszcze lepszy Colin Firth) ma dość trudne życie ze swoją małżonką. Im dłużej Christine żyje, a wraz z nią my, tym więcej się dowiaduje, również faktów, których wolałaby nie wiedzieć...
Jaka jest moja ocena? Cóż, chyba zgodzę się z recenzentem "W sieci" lub "Do Rzeczy", który mówi, że ten film jest solidny, że wręcz ociera się momentami o geniusz, ale brakuje mu tego czegoś co uczyniłoby go wybitnym. Aktorsko stał na najwyższym możliwym poziomie, sama historia też miała kilka niezłych twistów, ale brakowało w nim czegoś, co sprawiłoby, że byłby filmem do którego chciałoby się wracać, polecać innym. Innym słowy - mi się podobał, ale nie rekomenduje go, jeśli macie coś ciekawszego do obejrzenia w kinie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz