Przez większość życia, poza chwilami kiedy byłem pacholęciem i mieszkałem na Bemowie, mieszkałem w Wawrze. Dla osób nie będących z Warszawy, krótkie wyjaśnienie - Wawer to jedna z dzielnic Warszawy, na wschodnim brzegu Wisły, na południe od Pragi. Jeszcze nie tereny podmiejskie, ale już nie miasto. Jak to powiedziała jedna znajoma jadąc tam zawsze mam wrażenie, że wyjechałam na wieś. I coś w tym jest, ponieważ Wawer, a dokładniej Radość, ma dużo z klimatu małej miejscowości, a bardzo, bardzo mało z stolicy Polski. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że już za kilkadziesiąt dni wyprowadzam się (w związku z rozpoczęciem studiów) do centrum Warszawy i teraz, ze względu na remont wyprowadziłem się na chwilę do jednego z mieszkań. I tutaj przechodzimy do właściwego tematu notki, czyli o moich wrażeniach z powrotu do miasta po około 12-13 letnim "wygnaniu".
Najlepiej podsumowałby to Kaczmarski:
Zniszczą - odtworzą, zbudują - połamiąAle spróbuje to jakoś ująć własnymi słowami. Już dawno doszedłem do wniosku, że najniebezpieczniejszym zwierzęciem na Ziemi jest właśnie człowiek i, że tysiąc razy lepiej i bardziej komfortowo się czuje sam w lesie, w górach czy nad morzem niż w jakichkolwiek skupiskach ludzkich. Wydaje mi się, że jeśli pisana jest mi gwałtowna śmierć to zostanie ona zadana ręką innego homo sapiens, a nie ręką natury.
Żadne się na nich nie znajdzie lekarstwo
Mógłbym napisać dużo krócej - zamieszkałem sobie w sercu Polski i mimo, że kocham wszystkich ludzi to się ich obawiam.
A Wy? Wolicie wieś czy miasto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz