Tak, tak są jeszcze na świecie ludzie, którzy piszą tradycyjne, papierowe listy. I to nie od święta, tylko bardzo często i regularnie. Ja do nich należę. Swoją przygodę z papierowymi listami zacząłem oczywiście od listów miłosnych, które pisałem kilka lat temu, ale umówmy się, to nie było aż tak na poważnie. Dopiero w zeszłym roku rejestrując się na jakiś forach literackich znalazłem wątek o bezpretensjonalnej nazwie "Ludzie listy piszą" i w nim ogłaszali swoją chęć do pisania poszczególni użytkownicy. Także tam sobie napisałem posta, a po krótkiej chwili, ku mojemu zdziwieniu spłynęły do mnie prywatne wiadomości w której nieznani mi ludzie pisali, że chętnie ze mną wymienią się listami. Do dziś mój karton w którym trzymam archiwalną korespondencję już nieźle pęcznieje, pisałem łącznie z plus minus tuzinem osób, jednakże jak to zwykle bywa ludzie się wykruszyli. W tej chwili mam dwie "przyjaciółki od pióra" ("penpal friends" nie wiem jak to mądrzej przetłumaczyć, "korespondencyjni przyjaciele"?), z jedną piszę od pół roku, natomiast z drugą prawie od półtora roku. Z niektórymi z osób z którymi piszę bądź pisałem spotkałem się w świecie rzeczywistym, innych nigdy nie widziałem na oczy, co również ma swój urok.
Mógłbym jeszcze długo i namiętnie pisać o zaletach i magii korespondencji tradycyjnej, ale podejrzewam, że ciężko mi będzie przekonać do tego pokolenie wychowane w erze komputerów. Mimo wszystko, gdyby ktoś z Was, moi drodzy czytelnicy chciał zacząć pisać listy to służę swoim adresem, bardzo chętnie z kimś popiszę. Skusicie się?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz