Ulubiony cytat (motto?)


My brother has the brain of a scientist or a philosopher,
yet he elects to be a detective: what might we deduce about his heart?
- Mycroft Holmes

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Podsumowanie miesiąca: Czerwiec

Nadszedł czas na krótkie podsumowanie czerwca, w którym to ukazały się wpisy na następujące tematy:
Kreatywne marnowanie czasu:
Pisanie listów 
Szachy 
Poker 
Brydż 
RPG

Luźne przemyślenia:
O kobietach...
To znienawidzone uczucie
Chichot czwartej władzy

Skrajne kino:
Najlepszy monolog jaki oglądałem
"Zakochani w Rzymie"
"Mr. Jones"
"Romeo i Julia"
"Piąta władza"
"Paranoja"
"Pod mocnym aniołem"

Lektury Skrajnie Skończonego:
"Bloger"
"Pod Mocnym Aniołem"

Seriale, seriale...:
 "Sherlock"
"Gra o Tron" 

Gry, które musisz zobaczyć:
"Wolf Among Us"
"Heavy Rain"

Skończone testy:
Fujitsu Siemens

Smaki świata:
KroWarzywa na Hożej

Jak widać tempo narzuciłem sobie iście drakońskie i trochę mi się udało napisać w czerwcu. Ale pisanie takich ilości tekstu mi się podoba i nic nie wskazuje na to bym miał zwolnić w najbliższym czasie. Zachęcam do zapoznania się z powyższymi tekstami i zapraszam już w lipcu na kolejne części moich cykli.

Skrajne kino: "Paranoja" (2013)


Głupi Dawid! Głupi! Moje uwielbienie dla Harrisona Forda zbiera swoje żniwo. Obejrzałem większość filmów z tym aktorem, ale niestety „Paranoja” była tym o jednym filmem za daleko.

niedziela, 29 czerwca 2014

Gry które musisz zobaczyć – Heavy Rain





Są pewne ekskluzywne gry na poszczególne platformy które po prostu trzeba zobaczyć. Jedną z nich jest „Heavy Rain” na Play Station 3.

sobota, 28 czerwca 2014

Kreatywne marnowanie czasu – RPG




Siedzę sobie w autobusie zmierzającym do centrum Warszawy i zastanawiam się o czym by tutaj napisać. Chwila zawahania i decyzja – dzisiaj opowiem o Role Playing Games w skrócie RPG, w wolnym tłumaczeniu Granie w Odgrywanie Ról. Jest to względnie młoda zabawa, w którą czasem w chwilach wolnych się bawię, aczkolwiek nie jestem maniakiem. Na czym to polega?

czwartek, 26 czerwca 2014

Jerzy Pilch "Pod Mocnym Aniołem"...


... czyta Andrzej Grabowski. Bo właśnie pod tą postacią miałem przyjemność zapoznać się z tą książką. Jest to zdobywczyni nagrody Nike w 2001 roku co dla mnie zwykle jest antyreklamą, ze względu na mój brak sympatii dla tamtego środowiska, jednakże tym razem obawa była absolutnie nieuzasadniona.

środa, 25 czerwca 2014

Seriale, seriale... "Gra o Tron"


Prędzej czy później każdy człowiek oglądający seriale zetknie się z "Grą o Tron", a co poniektóry z oglądających napisze recenzję. Nie pamiętam kto zniszczył mi życie proponując obejrzenie tego serialu, ale bardzo możliwe, że był to pewien GoTowy maniak o imieniu zaczynającym się na literę W. W każdym razie obejrzałem pierwsze kilka odcinków i wsiąkłem.

wtorek, 24 czerwca 2014

Gry które musisz zobaczyć: The Wolf Among Us

Nie samymi książkami, filmami, serialami i muzyką żyje człowiek, czyż nie? Gry komputerowe wciąż kojarzą się z rozrywką dla dzieciaków, ale skoro Francis Underwood może to czemu ja nie mogę sobie od czasu do czasu popykać na komputerze? Swoją drogą wydaje mi się, że na Zachodzie granie w każdym wieku traktowane jest jako coś normalnego, w Polsce natomiast wciąż pokutuje stereotyp, że grają tylko pryszczate nastolatki. No ale ad rem. Stałem się bardzo wybredny jeśli chodzi o tytuły w które gram, żebym się za jakiś zabrał musi on mieć bardzo dobrą historię. I tak jest z grą od studia Telltale Games pod tytułem "The Wolf Among Us". Firma ta egranizuje (©  ManJak z "Świata Gier Komputerowych") komiksy dla dorosłych, dzieląc je na kilka mini epizodów, które są sprzedawane osobno za niewielkie pieniądze. W wypadku "Wilka" epizodów będzie, z tego co wiem, pięć, jak na razie wydano cztery. I tak jak wspomniałem historia jest świetna! Wyobraźcie sobie, że we współczesnym świecie istnieją bohaterowie z bajek znanych Wam z dzieciństwa. Tyle, że te postacie ukrywają się przed "mugolami" (czy jak to tam się w tym uniwersum nazywa) i żyją w hermetycznej społeczności... Do czasu, gdy ktoś zaczyna ich mordować, a wiedzcie, że zabić postać z bajki nie jest tak łatwo. Czy to robota seryjnego mordercy? Komu zależy na ich śmierci? Problem ten musi rozwiązać szeryf "Big B" ("Wielki Zły Wilk" z bajki o Czerwonym Kapturku) w którego się wcielamy.
Jak można się zorientować z powyższego wpisu grę gorąco polecam. Jak większość dobrych gier jest ona oczywiście na jeden raz, ale gwarantuję, że porywająca historia zostanie Wam w pamięci na długie miesiące.


 "The Wolf Among Us"
Wymagania minimalne
  • System: minimum XP Service Pack 3
  • Procesor: Core 2 Duo 2GHz lub podobny
  • Pamięć: 3 GB RAM
  • Dysk: 2 GB wolnego miejsca
  • Grafika: karta ATI lub NVidia z 512 MB RAM (nie jest rekomendowana zintegrowana karta graficzna Intela)
  • DirectX: Direct X 9.0c
Wymagania rekomendowane
  • Procesor: Core 2 Duo 2.3 Ghz or equivalent
  • Pamięć: 4 GB RAM
  • Grafika: ATI lub NVidia z 1024 MB RAM
  • Reszta jak wyżej

 

poniedziałek, 23 czerwca 2014

"A więc całując... umieram", "Romeo i Julia" (1996)

Właśnie obejrzałem "Romeo i Julię" i pragnę się z Wami podzielić krótką refleksją jaka mi się nasunęła po seansie. No dobra, nie będę ściemniał, większość postów piszę z kilku dniowym wyprzedzeniem, także na przykład ten post będziecie widzieć 23 czerwca, a ja go tworzę 19 czerwca. No ale nic to! Dość tego gadania o kuchni blogowania, zajmijmy się filmem. A jest o czym opowiadać, bo "Romeo i Julia" według Luhrmann to coś zupełnie innego od zwykłego spojrzenia na Szekspirowski dramat. Swoją drogą zastanawiam się jeszcze jakie nazwiska twórców są tak spolszczane jak Shakespeara? Główną rolę gra mój ulubiony aktor, Leonardo di Caprio, a w rolę Julii wciela się Claire Danes, która później zawrotnej kariery nie zrobiła, grała w kilkunastu filmach, plus w "Homeland", którego niestety nie oglądałem. Jest to jeszcze Leonardo sprzed Titanica, ale, ze względu na to, że premierę filmów dzieli tylko rok, gra dość podobnie. Sam film został obsypany nagrodami, chociaż z tego co wiem nie dostał Oskara. Ten "Romeo i Julia" to bardzo nowoczesne, uwspółcześnione spojrzenie na historię kochanków z Werony, które może się podobać, jak i nie, na pewno wywołuje skrajne emocje, mi się akurat podobało, ale zasadniczo jestem dość kiepskim recenzentem, bo mi się większość rzeczy na tym pięknym świecie podoba. Co ciekawe aktorzy mówią Szekspirem, co na początku razi, ale później całkiem przyjemnie się tego słucha. Reżyser nie dopuścił się żadnych większych herezji i film kończy się tak jak wszyscy się spodziewamy, ale historia nie traci nic ze swojej dramaturgi. Jeśli jeszcze nie widzieliście żadnej adaptacji "Romea i Julii" to wersja z 1996 roku jest definitywnie warta zobaczenia.

niedziela, 22 czerwca 2014

Kreatywne marnowanie czasu: Listy

Tak, tak są jeszcze na świecie ludzie, którzy piszą tradycyjne, papierowe listy. I to nie od święta, tylko bardzo często i regularnie. Ja do nich należę. Swoją przygodę z papierowymi listami zacząłem oczywiście od listów miłosnych, które pisałem kilka lat temu, ale umówmy się, to nie było aż tak na poważnie. Dopiero w zeszłym roku rejestrując się na jakiś forach literackich znalazłem wątek o bezpretensjonalnej nazwie "Ludzie listy piszą" i w nim ogłaszali swoją chęć do pisania poszczególni użytkownicy. Także tam sobie napisałem posta, a po krótkiej chwili, ku mojemu zdziwieniu spłynęły do mnie prywatne wiadomości w której nieznani mi ludzie pisali, że chętnie ze mną wymienią się listami. Do dziś mój karton w którym trzymam archiwalną korespondencję już nieźle pęcznieje, pisałem łącznie z plus minus tuzinem osób, jednakże jak to zwykle bywa ludzie się wykruszyli. W tej chwili mam dwie "przyjaciółki od pióra" ("penpal friends" nie wiem jak to mądrzej przetłumaczyć, "korespondencyjni przyjaciele"?), z jedną piszę od pół roku, natomiast z drugą prawie od półtora roku. Z niektórymi z osób z którymi piszę bądź pisałem spotkałem się w świecie rzeczywistym, innych nigdy nie widziałem na oczy, co również ma swój urok.
Mógłbym jeszcze długo i namiętnie pisać o zaletach i magii korespondencji tradycyjnej, ale podejrzewam, że ciężko mi będzie przekonać do tego pokolenie wychowane w erze komputerów. Mimo wszystko, gdyby ktoś z Was, moi drodzy czytelnicy chciał zacząć pisać listy to służę swoim adresem, bardzo chętnie z kimś popiszę. Skusicie się?

sobota, 21 czerwca 2014

"The world needs to know!", czyli "Piąta władza"

Nigdy nie lubiłem Wikileaks. Anarchistyczna idea polegająca na tym, iż ludzie powinni wiedzieć o wszystkim, nieważne jakim kosztem jest mi wybitnie nie w smak. Lubię maski, cenię dyplomacje, dlatego pomysł by ją wysadzać od środka przeciekami, ujawnionymi depeszami jest, moim zdaniem, głupi. Benedict (Boże jak ja uwielbiam tego aktora) gra bardzo, bardzo dobrze, ale moim zdaniem show kradnie Daniel Bruhl (wybaczcie brak umlautu, to dopiero zabawne, że mając niemiecką klawiaturę nie chce mi się grzebać w ustawieniach i go szukać albo użyć ctrl+c i zgarnąć go od wujka google. Zrobiłbym to szybciej niż trwa zapisanie tej bzdurnej myśli).
O czym jest film? Opowiada historię Wikileaks od początku aż do circa 2013 roku, nie wiem na ile jest to opowieść zmanipulowana, ale mi wydawała się całkiem obiektywna.
A jakie jest Wasze zdanie na temat Wikileaks? Słyszeliście, wgłębialiście się w temat? Czy tylko znacie z nazwy?

"Piąta władza"
gatunek: Biograficzny, Dramat
produkcja: Belgia, USA, Wielka Brytania
premiera: 25 października 2013 (Polska) 5 września 2013 (świat)
reżyseria: Bill Condon
scenariusz: Josh Singer



Film dostaje ode mnie 7/10, co u mnie jest dość niską notą.

piątek, 20 czerwca 2014

Seriale, seriale... "Sherlock"

Jak to dobrze i mądrze było nie ograniczać bloga do pisania o jednym. Dzięki temu mogę przelewać na klawiaturę i paplać o wszystkim co mi ślina na dłonie przyniesie. Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, hihi. W każdym razie, zapraszam Was na nową serię "Seriale, seriale...", która będzie:
Także nie musicie się bać, że przeczytanie mojej opinii zrujnuje Wam przyjemność z oglądania.
Na pierwszy ogień biorę...
 "Sherlock"! Mój ulubiony bohater literacki przeniesiony do współczesności. To mogło, zdecydowanie mogło się nie udać (vide "Elementary"), jednak duet Cumberbatch/Freeman radzi sobie doskonale tworząc niezapomniane kreacje. Antagoniści są równie świetni (fenomenalny Moriarty!), praktycznie nic w serialu nie kuleje. Jest to tzw. mini-serial, co osobiście sobie chwalę, nie znoszę długich, ciągnących się przez X sezonów serii. Niestety pociąga to za sobą również negatywne konsekwencje. Akcja jest bardzo szybka, nie ma czasu na rozwinięcie postaci. No i ostrzegam, że praktycznie w każdym sezonie drugi, środkowy odcinek znacząco odstaje poziomem od pierwszego i trzeciego. Świetnie przedstawione są chwile w których Sherlock używa swoich legendarnych zdolności dedukcyjnych, specjaliści od efektów specjalnych i scenarzyści układający dialogi zasłużyli na Emmy.
Nie będę Was okłamywał, jestem zauroczony brytyjską, współczesną wersją Sherlocka Holmesa. Ciężko mi wytykać jakieś błędy i po prostu jeśli macie te kilka godzin czasu to go zobaczcie, gwarantuje, że będziecie się doskonale bawić!






Podsumowanie:

Tytuł serialu: "Sherlock"
Ilość odcinków: 3 sezony po 3 odcinki każdy, zaplanowany kolejny sezon
Przeciętna długość odcinka: 90 minut
Garść cytatów:
John Watson: Why would you listen to me? I'm just your friend.
Sherlock Holmes: I don't have "friends"!
John Watson: No. Wonder why?


Sherlock: Shut up.
Detective Inspector Lestrade: I didn't say anyth—
Sherlock: You were thinking. It's annoying.

Sherlock: The game, Mrs. Hudson, is on!

czwartek, 19 czerwca 2014

Kreatywne marnowanie czasu - Szachy




Jeśli chcesz zniszczyć człowieka, naucz go grać w szachy.
Oskar Wilde


Kolejna gra, której zostałem nauczony w dzieciństwie i tak już zostało. Mój ojciec przez znaczną część mojej młodości grywał ze mną w szachy, co sprawiło, że zapałałem miłością do tej gry. Jednocześnie nauczyło mnie to tego, że jeśli chcesz rozwinąć w sobie pasje, naprawdę się w coś zaangażować, to nigdy nie zaczynaj samemu, bo z kimś znacznie trudniej się zniechęcić, jest o wiele raźniej.
Tak, szachy. Królowa wśród gier! Wywodzi się z Indii, tak przynajmniej kiedyś gdzieś przeczytałem, ale być może obecnie nauka uważa już inaczej. W prostej linii wywodzą się z niej Kriegsspiel rozgrywane przed bitwami w epoce nowożytnej, a być może i w przeszłości. Ba nawet doskonały Panzer General  to były takie bardziej skomplikowane (czy na pewno trudniejsze?) szachy.
Nie sposób oddać na papierze przyjemności jaką sprawia rozegranie rundy z przeciwnikiem o zbliżonym poziomie umiejętności. Mózg jest przyjemnie zmuszany do wysiłku, to odtwarzanie wszystkich (no dobrze, większości) możliwych wariantów, wybieganie o kilka ruchów do przodu mmmm... poezja!
Jeśli jeszcze nie zacząłeś grać w szachy, drogi czytelniku to koniecznie spróbuj. Koszt zaczęcia zabawy jest porównywalny do kupienia talii kart, więc żaden, a frajda ustępuje tylko przyjemności z brydżowej rozgrywki.
Zasad, tradycyjnie, nie będę wyjaśniał.
Zachęcam do komentowania i like'owania i do przeczytania w następnej notce!

PS. W temacie szachów będę za jakiś czas miał Wam coś do pokazania. Stay tuned!

Podsumowanie:
Nazwa gry:  Szachy
Grywalna ilość graczy: 2
Minimalny wiek graczy: +8
Średni czas gry: 20 minut
Koszt rozpoczęcia zabawy: 20 zł ( Tanie szachy turystyczne )

Disqus

Z bardzo niewielką moją pomocą na blogu zainstalował się Disqus, czyli znacznie przyjemniejszy, stosowany przez lwią część blogerów, system komentarzy. Jeszcze trwa import wszystkich komentarzy jakie otrzymałem do niego, ale jutro z rana wszystko powinno być w porządku. Dalej można dodawać komentarze za pomocą konta Google, ale może też bodajże za pomocą konta Facebookowego. Liczę, że zmiana wyjdzie blogowi na lepsze.
EDIT: No, komentarze zostały przeniesione :)

środa, 18 czerwca 2014

Chichot czwartej władzy

Dzisiejszą notkę sponsoruje fragment wiersza Jerzego  Czecha:

Że spadłeś,to zwykły los Polski
Każdy w końcu z liny tej spadnie
Tylko czemuś zapomniał, Wielopolski,
Że upadać też trzeba ładnie?


Jako, że już wkrótce pojawi się u mnie recenzja filmu "Piąta władza", który opowiada historię Wikileaks to pozostając w klimacie przecieków skrobnę kilka słów na temat "Afery taśmowej". Jestem po lekturze elektronicznego wydania najnowszego numeru "Wprost" (Uwierzycie, że w poniedziałek już we wszystkich sklepach w Radości nie było bo ludzie wykupili?!) , a więc można powiedzieć, że jestem na bieżąco. Zacznę może od tego, że moim zdaniem znacznie przecenia się możliwości "piątej władzy" czyli tych mediów nie głównego nurtu i zbyt wcześnie odtrąbiono śmierć mediów tradycyjnych. Najlepszym tego przykładem jest zaczynający się właśnie "zamach stanu", który będzie moim zdaniem niczym innym jak siłowaniem się rządu z mediami. Kto wyjdzie z tej walki zwycięsko? Nie mam bladego pojęcia, moim zdaniem najistotniejsze jest to kto w ciągu najbliższych dni zdoła narzucić swoją narrację. W chwili w której to piszę policja właśnie ewakuowała się z siedziby "Wprost" gdzie przesiedzieli cały dzisiejszy dzień, próbując, z tego co zrozumiałem, wymusić oddanie materiałów kompromitujących zamieszanych w aferę polityków i zmusić do ujawnienia tożsamości informatora, czyli wymusić złamanie tajemnicy dziennikarskiej. Jestem szalenie ciekawy jak to się dalej potoczy, będę śledził z uwagą doniesienia mediów, ale podejrzewam, że komentować tego na bieżąco na blogu nie będę, bo trochę szkoda mi na to czasu.

"Bloger - poradnik dla blogerów"

Prędzej czy później musiała się pojawić tutaj książka Kominka, jednego z najlepszych (najlepszego?) polskiego blogera, Kominka, czyli Tomka Tomczyka. Prowadzi on blogi kominek.in i kominek.es. "Bloger" to pozycja obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy zaczynają swoją przygodę z blogowaniem i myślą o tym, by prowadzić bloga profesjonalnie albo chociaż półprofesjonalnie. Rady Kominka są dobre, przemyślane i myślę, że działają. Z reguły nie czytam poradników, ale ten przeczytałem z przyjemnością. No dobra, właściwie przesłuchałem, gdyż książka jest dostępna w formie e-booka, papierowej i audiobooka. Lekturę te czytał mi autor, gdyż właśnie taką formę ma audiobook. 364 strony, kilka(naście?) godzin słuchania.
Zobaczymy za rok gdzie zaprowadzi mnie słuchanie się Tomczyka...
Książkę można kupić tutaj:
Kup książkę Kominka!

wtorek, 17 czerwca 2014

Kreatywne marnowanie czasu: Poker

Pozostając jeszcze w kręgach gier karcianych... W pokera nauczył mnie grać mój tata, gdy byłem kilku letnim szkrabem. Oczywiście był to wariant pokera "pięciokartowego dobieranego", ale i tak zabawa była przednia! Pamiętam te niezliczone godziny spędzone na wgapianiu się w parę kart, które miałem na ręku. Później przyszło gimnazjum i szkoła średnia i przestałem grać. Renesans pokera w moim życiu przypadł na 2011 i 2012 rok, kiedy to byłem na studiach. Rżnęliśmy w pokera jakby świat miał się zaraz skończyć. Oczywiście już nie w pięciokartowego, ale w Texas Hold'ema. Graliśmy oczywiście na eee... zapałki. Do dziś lubię grać w pokera z tym, że nie mam tyle czasu co zwykle, więc rzadko się zdarza, żebym w niego zagrał (przynajmniej ostatnio).
Zasad jak zawsze nie będę opisywał, od czego jest internet, czyż nie?
Zachęcam do komentowania, like'owania itd. . A Wy jakie mieliście doświadczenia z pokerem? Grywaliście? Gracie?

Podsumowanie:
Nazwa gry: Poker, wariant Texas Hold'em
Grywalna ilość graczy: +3
Minimalny wiek graczy: +10
Średni czas gry: 2-3 godziny
Koszt rozpoczęcia zabawy: Talia kart + kartka + długopis (grosze)
OPCJONALNIE: Żetony do pokera (30-40 zł), tasowarka do kart (30 zł)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

"Mr. Jones"

"Tak bardzo chciałem latać... Ale nie potrafię." Kwintesencja tego filmu, polecił mi go niedawno znajomy i z racji tego, że jest on dla mnie z pewnych względów dość osobisty, bardzo mi się podobał. Mr. Jones opowiada historię romansu chorego na chorobę afektywno-dwubiegunową tytułowego bohatera (w tej roli genialny Richard Gere) ze swoją lekarką ( Lena Olin ). Jeśli jesteście zainteresowani tematyką około medyczną, bądź też chcielibyście poznać istotę choroby afektywnej dwubiegunowej to żadne opracowania naukowe Wam tego lepiej nie przedstawią, żadne publikacje niż to zrobi ten film.
Dołącza on do moich ulubionych na filmwebie i daje mu solidne 9/10.
Zachęcam do komentowania i do zobaczenia w kolejnych wpisach!




niedziela, 15 czerwca 2014

Kreatywne marnowanie czasu: Brydż



Pora zacząć nową serię pod tytułem "kreatywne marnowanie czasu". Jako, że zawsze w życiu miałem sporo wolnego czasu, a i na brak funduszy nie narzekałem, to miałem czas spróbować różnych rzeczy, rozwijać różne hobby. W tej serii będę pisał o zainteresowaniach które są obecne lub minione. Brydż jest dla mnie dość nową zabawą, ale dostarcza mi mnóstwo frajdy. Jest to zdecydowanie najtrudniejsza gra w jaką kiedykolwiek grałem. Wymaga nieustannego skupienia, liczenia kart, ale jest warta spędzenia momentu lub dwóch nad jego nauką, by potem móc czerpać z gry przyjemność. Nie będę ukrywał, że idzie mi ciężko skompletowanie regularnie grającej czwórki osób, bo tyle jest potrzebnych do gry i obecnie nie grywam, ale liczę, że od przyszłego roku akademickiego ruszymy z graniem w brydża. Jedna runda trwa circa 15-20 minut, przynajmniej u początkujących, a za takiego się mam. Nie będę tutaj wykładał zasad brydża w końcu internet jest po to by z niego korzystać, po prostu stwierdzę fakt, że w brydża warto grać i gorąco do tego zachęcam! Wkrótce postaram się napisać więcej postów pod etykietką "KMC".

















Podsumowanie:
Nazwa gry: Brydż
Grywalna ilość graczy: 4
Minimalny wiek graczy: +14
Czas gry: Godzina (?)
Koszt rozpoczęcia zabawy: Talia kart + kartka + długopis (grosze)

sobota, 14 czerwca 2014

Kupno nowego laptopa: Fujitsu Lifebook S710

Właśnie dorwałem do swoich chciwych łapek to cacko i jestem oczarowany. Czterordzeniowy procesor, przyzwoita karta graficzna, 4 gb ramu, wystarczający na moje potrzeby dysk twardy, 3 godziny pracy na baterii...
Na razie zachwycam się i dopiero zaczynam używać, jeśli coś będzie nie tak, to oczywiście powiem Wam ASAP, dokonam uaktualnienia recenzji.





No i łapcie linka do opisu trochę większego:
TEKST


piątek, 13 czerwca 2014

„Rzym to miejsce wielu historii, następna może być Twoja”




Dzisiaj obejrzałem bezpretensjonalną komedyjkę Woody’ego Allena „To Rome with love”, tak by przypomnieć sobie moją wizytę w tym mieście. Bardzo mi się ona podobała. Sporo znanych aktorów, ciekawa, dobrze opowiedziana historia, no i przede wszystkim klimat Włoch. Ci wszyscy gestykulujący Włosi plus ich przyjemny język, taaak to zdecydowanie było coś warte obejrzenia.
Mimo dość niskich ocen na portalach branżowych polecam ten film wszystkim, którzy chcą chociaż przez chwilę poczuć się jak w Italii.



Zakochani w Rzymie

gatunek:
produkcja:
premiera: 24 sierpnia 2012 (Polska) 20 kwietnia 2012 (świat)
reżyseria:
scenariusz:


czwartek, 12 czerwca 2014

To warto zapamiętać #1: Najlepszy monolog jaki oglądałem

Pamiętam, że gdy pierwszy raz obejrzałem ten monolog, zamurowało mnie. I za każdym razem jak go oglądam jestem pod gigantycznym wrażeniem. Polecam!

środa, 11 czerwca 2014

To znienawidzone uczucie...

Gdy kładziesz się do łóżka o drugiej czy trzeciej nad ranem, a następnie przez godzinę czy dwie nie możesz zasnąć, jednocześnie czując stu procentowe wyczerpanie organizmu, ale jesteś zbyt pobudzony by zasnąć. I tak leżysz w ciemności, zamykasz, otwierasz oczy i klniesz w myślach, przysięgając sobie, że to już ostatni raz... Ech.

niedziela, 8 czerwca 2014

O kobietach...

     Zaplanowałem, że dzisiaj napiszę tekst o kobietach. Na początku chciałem z góry przyjąć jakąś tezę, możliwie kontrowersyjną, ale szybko ten pomysł porzuciłem. Przyznam, nie bez wstydu, że do tematu podchodzę z pewną dozą nieśmiałości. Jak mówi bezbłędny Łysiak: (...) gdyż kiepsko znam się na kobietach. Notabene: nie znałem się za dobrze nigdy, a upływający czas, miast mnie edukować, tylko pogłębiał moją ignorancję i mnożył mi pytajniki wobec białogłów. Ma on, cholera, rację.
     Moje dotychczasowe przeżycia z przedstawicielkami płci ładniejszej są raczej pozytywne. Oczywiście może to być związane, że według mnie wszyscy ludzie są dobrzy, ale wydaje mi się, że więcej z tym wspólnego ma ta słodka rzecz zwana kobiecością, która sprawia, że prawie zawsze kontakt z tymi istotkami jest czystą przyjemnością.
     Od czasów "Sztuki kochania" Owidiusza ludzie nie powiedzieli nic ciekawego o podrywaniu, także w tej kwestii spuszczę zasłonę milczenia, niech Was zadowoli moje stwierdzenie, że nie mam wystarczającej eksperiencji by się wypowiadać.
     Inną sprawą, którą warto poruszyć jest kwestia chuci, czyli po naszemu, ochoty na seks. Chociaż wiadomo, że temperamenty mogą być różne, to czytałem gdzieś o wynikach badań, które lapidarnie można streści w zdaniu: przed 30stką facetom bardziej się chce, po 30stce kobietom. Ile w tym prawdy przekonam się za kilka lat...
     Oczywiście miłość niejedno ma imię, jednak jak widzicie skupiam się tutaj tylko na opisie kobiet jako istot zmysłowych, na miłości erotycznej.
     Zawsze zaskakiwało mnie ile ludzie są skłonni zrobić z miłości. Mógłbym podać kilkanaście zabawnych anegdotek, co też robiłem by przyciągnąć uwagę kobiet i samiczek, ale to nie miejsce ku temu. Właśnie, użyłem słowa "samiczka", nie bez powodu. Odezwie się mój szowinizm, ale zasadniczo dzielę dziewczyny na Kobiety (przez duże "K") i samiczki. Prawdziwych Kobiet jest raczej niewiele. Większość ludzi jest głupia, dotyczy to obu płci i ta większość po stronie płci pięknej jest nazywana przeze mnie za Łysiakiem "samiczkami".
Ale, jak to powiedział Wilbur Smith ustami którejś z postaci w jednej ze swoich powieści "gdy raz tego spróbujesz, już nigdy nie będziesz chciał przestać." I mam wrażenie, że nieważne jest, czy zrobi się to z bystrą, czy głupiutką kobietą, czyż nie?

sobota, 7 czerwca 2014

Smaki świata - KroWarzywa na Hożej

Dzisiaj  miałem przyjemność zjeść wegetariańskiego burgera w knajpie "KroWarzywa" na ulicy Hożej w Warszawie. Przyznam, że podchodzę dość sceptycznie do wegetarianizmu jako takiego, ale z ciekawości poszedłem tam ze znajomymi i zdecydowanie nie żałuję! Burger był smaczny i sycący, cokolwiek to było co udawało mięso było również niczego sobie (co zawsze rodzi pytanie, po co być wegetarianinem skoro je się te same rzeczy, tylko z czego innego zrobione?). Zabawnym novum był dla mnie talerz, który również był jadalny. Jedynym mankamentem było to, że trzeba było z pół godziny odstać czekając aż obsługa przygotuje burgera, a miejsce nie zachęca do siadania, ale myślę, że plusy zdecydowanie przeważają nad minusami, także zdecydowanie rekomenduje to miejsce każdemu kto chce przez chwilę poczuć się wege.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...