Chciałbym dzisiaj Wam opowiedzieć o dwóch książkach, które przeczytałem w tym roku, jedną jakoś w styczniu, a drugą pół roku później. Mowa tutaj o "Domu Jedwabnym" i "Moriartym", obie napisane są przez
Anthony'ego Horowitza. Zapraszam do przeczytania mojej krótkiej recenzji.
Na początek kilka słów o "Domu Jedwabnym":
Sherlock Holmes - ikona detektywistyki powraca!
Najnowsza część przygód Sherlocka Holmesa dotyczy historii, której
wcześniej nie można było ujawnić ze względu na charakter sprawy i
pozycję zamieszanych w nią osób.
Gdy doktor Watson przybywa z kilkudniową towarzyską wizytą na Baker
Street, nie spodziewa się, że dane mu będzie wziąć udział w kolejnej
niezwykłej przygodzie u boku najwybitniejszego z detektywów. I nawet gdy
z prośbą o pomoc zjawia się u Sherlocka Holmesa pewien marszand z
Wimbledonu, zaplątany w transatlantycką awanturę, nic jeszcze nie
zwiastuje rychłego ujawnienia afery z udziałem czołowych postaci
londyńskiej socjety. Afery tak ohydnej, że nawet wierny kronikarz
Holmesa, doktor Watson, nie pozwolił opublikować swej relacji wcześniej
niż po stu latach...
źródło opisu: Wydaniwnictwo Rebis, 2011
źródło okładki: www.rebis.com.pl
Wydaje mi się, że "Dom Jedwabny" został stworzony tylko dla tej drugiej książki zatytułowanej "Moriarty". Dlaczego tak sądzę? Ponieważ "Dom" to książka bardzo poprawna, świetnie naśladująca styl Conan Doyle'a, i prezentująca nieco bardziej uwspółcześnioną wersje wiktoriańskiego Sherlocka. Świat jest nieco bardziej brudny, ludzie bardziej brutalni i tak dalej i tym podobne. Tymczasem nadchodzi druga książką, będąca ukoronowaniem tej serii, czyli "Moriarty".
"Sherlock Holmes nie żyje. Zapada mrok” Stało się! W pamiętnym starciu
nad wodospadem Reichenbach przepadli Sherlock Holmes i jego arcywróg,
profesor James Moriarty. Policjanci ze Scotland Yardu opłakują
największego z detektywów, a przestępcza brać Londynu tęskni za swym
hersztem - zwłaszcza że na horyzoncie pojawia się nowa, brutalna siła
zza oceanu, gotowa przejąć kontrolę nad półświatkiem: gang Clarence’a
Devereux. Śledczy Frederick Chase z Agencji Detektywistycznej
Pinkertona, który podąża jego tropem, znajduje sprzymierzeńca w osobie
inspektora Athelneya Jonesa, gorliwego naśladowcy samego Holmesa.
Wkrótce jednak zaczną ginąć ludzie, a gra pozorów, w którą uwikłają się
bohaterowie, doprowadzi ich do zaskakującego finału.
źródło opisu: Wydawnictwo Rebis, 2015
źródło okładki: http://www.rebis.com.pl/
Mou Dieu jaka ta książka była dobra, smaczna i pożywna! Autor zachowuje błyskotliwość z poprzedniej książki, jednakże jednocześnie przedstawia historię bez Sherlocka i Watsona, a tylko z postaciami epizodycznie pojawiającymi się na kartach powieści Doyle'a. Ale w jaki sposób to robi! No i to zaskakujące zakończenie będące prawdziwym ukoronowaniem kilku godzin lektury. Polecam!
Warto dodać, że obie książki są bardzo ładnie wydane, naprawdę fajnie się komponują na półce.
Obu książkom na moim profilu na lubimy czytać dałem 9/10, jednakże, po zastanowieniu, oceniłbym "Moriartiego" wyżej niż "Dom Jedwabny".
Niestety mnie nie porwałeś :P Przyznam, że chętniej poczytałabym dwa akapity więcej Twojego tekstu, Twoich opinii, niż cytaty z kogoś.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek bardzom ucieszonam, że napisałeś notkę, mam gdzie zaglądać ;)
Obiecuje poprawę! :D
Usuń