Pełny tytuł brzmi: Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył Niebo. Powiem tak: rzecz absolutnie wgniotła mnie w ziemię, zachowuje się teraz jak sekciarz i każdemu ją polecam. Świetna sprawa, świetna książka. Zapraszam do przeczytania mojej recenzji.
Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby: tak, jakby nic nie było cudem, lub tak, jakby cudem było wszystko.Książkę, jak to zwykle bywa przy takich odkryciach, polecił mi jeden z profesorów na studiach. Pomyślałem - o.k., w sumie czemu by jej nie przeczytać? Okazało się, że była cieniutka, bo coś poniżej dwustu stron, więc połknąłem ją w tydzień nieregularnego czytania. Warto było. Najogólniej rzecz ujmując książka jest o neurochirurgu, który miał do wiary stosunek dość obojętny. Potem do jego ciała dostały się bakterie coli i wpadł w śpiączkę. Miał nie przeżyć, a mimo wszystko mu się udało. Przypadek absolutnie niewytłumaczalny z punktu widzenia medycznego i unikalny, jeśli chodzi o statystykę.
Najciekawsze rzeczy działy się jednak z jego duszą podczas śpiączki. Podróżował w zaświaty i miał szczegółowe wizje rzeczy tam się dziejących. Co najciekawsze są one bardzo podobne do obrazów, które widziały inne osoby doświadczające śmierci klinicznej/śpiączki.
Gorąco polecam "Dowód" zarówno wierzącym jak i ateistom. Sam zdaje sobie sprawę, że tekst jest jednym z moich słabszych, jednak gwarantuje Wam, że obok tego dowodu na Istnienie Boga nie da się przejść obojętnie!
Nasza najprawdziwsza, najgłębsza tożsamość jest zupełnie wolna. Nie paraliżują ani nie szkodzą jej wcześniejsze działania, nie dba także o tożsamość ani o pozycję społeczną. Wie, że nie musi obawiać się ziemskiego świata, i dlatego nie wyrabia sobie pozycji, zdobywając sławę, bogactwa lub podbijając innych. Właśnie na tym polega prawdziwa tożsamość duchową, której odzyskanie jest nam wszystkim pisane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz