Ulubiony cytat (motto?)


My brother has the brain of a scientist or a philosopher,
yet he elects to be a detective: what might we deduce about his heart?
- Mycroft Holmes

piątek, 9 października 2015

Seriale, Seriale: "Jonhatan Strange i Pan Norrell"

Jakiś czas temu przysiedliśmy sobie z A. i obejrzeliśmy w kilka dni mini serial od BBC pod tytułem "Jonathan Strange i Pan Norrrell". Czy było warto? Zapraszam do przeczytania tej recenzji.


Magia nie jest godna szacunku, drogi panie
Zacznijmy od początku. Roku pańskiego 2008 otrzymałem, z tego co pamiętam w pakiecie, trylogię "Jonathan Strange i Pan Norrel"napisaną przez autorkę o nic mi nie mówiącym nazwisku, Susannę Clarke. Muszę przyznać, że mnie specjalnie nie zachwyciła, ale też nie zostawiła z poczuciem niesmaku. Był jednak fragment, który sprawił że poczułem się nieco dziwnie. Chodzi o passus w którym przyboczny pana Norrella przepowiada przyszłość jednemu z ostatnich ulicznych magów, Vinculusowi. Wydawało mi się, że ten fragment jest magiczny, nie wiem czy to była moja wyobraźnia czy coś innego (bo, jak zapewne wiecie, ja jestem pewien, że magia istnieje), ale do dziś jak to czytam przechodzą mnie dreszcze. Pozwolę sobie go zacytować (jest długi, ale de facto nic nie spojleruje):
Tarok marsylski. Widziałeś już coś podobnego?
- Nieraz. - Vinculus pokiwał głową. - Twoje karty są jednak inne.
- To kopia talii pewnego marynarza, którego poznałem w Whitby. Kupił te karty w
Genewie, by pomogły mu szukać ukrytego złota piratów. Ale ich nie rozumiał. Chciał mi je
sprzedać, ale nie stać mnie było. Doszliśmy do porozumienia: przepowiedziałem mu
przyszłość, a w zamian pożyczył mi karty, żebym mógł je skopiować.
- Niestety, statek odpłynął, nim ukończyłem rysunki, więc połowa powstała z pamięci.
- Co mu przepowiedziałeś?
- Prawdę. Że utonie przed końcem roku.
Vinculus zaśmiał się z aprobatą.
Gdy Childermass układał się z marynarzem, najwyraźniej nie stać go było również na
papier, więc rysował karty na odwrocie rachunków z piwiarni, spisów ubrań z pralni, listów i
afiszów. Później przykleił te rysunki na kolorowy karton, ale na niektórych pismo przebijało i
karty prezentowały się dość osobliwie.
Childermass wyłożył dziewięć kart w rzędzie. Odwrócił pierwszą.
Pod obrazkiem widniała liczba i nazwa: VIIII. LJErmite. Karta przedstawiała starego
człowieka w szacie zakonnej z kapturem. Dzierżył w dłoni latarnię i szedł z laską, jakby na
skutek długiego siedzenia i nauki nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Zdawało się, że od karty
bije suchość, która wręcz pochłania obserwatora, jakby rysunek był pokryty warstwą pyłu.
- Hm - mruknął Childermass. - Chwilowo twymi czynami rządzi Pustelnik. Cóż, tego
sam się domyśliłem.
Następna karta, Le Mat, jedyna bez numeru, jakby nie była związana z pozostałymi,
przedstawiała człowieka idącego drogą pod zielonym drzewem. Jednym kijem się podpierał, a
na drugim miał przywiązany tobołek. Za nim skakał piesek. Postać symbolizowała głupca
albo błazna z dawnych czasów. Nosił dzwoneczek na czapce, a przy kolanach czerwone i
zielone wstążki. Wyglądało na to, że Childermass nie potrafi zinterpretować znaczenia tej
karty. Zastanawiał się przez moment, a potem odwrócił dwie następne: VIII. La Justice,
kobieta w koronie, z mieczem i wagą, oraz dwójka pałek. Pałki były skrzyżowane: być może
symbolizowały także rozdroże.
Childermass parsknął śmiechem.
- Coś podobnego. - Splótł ręce na piersiach i z rozbawieniem popatrzył na Vinculusa. -
Ta karta tutaj - postukał w La Justice - mówi, że rozważyłeś swoje wybory i podjąłeś decyzję.
Ta - wskazał dwójkę pałek - wyjaśnia, jaka to decyzja: ruszasz w drogę. Najwyraźniej
marnowałem czas. Już postanowiłeś opuścić Londyn. Tyle protestów, Vinculusie, choć od
początku zamierzałeś odejść!
Vinculus wzruszył ramionami, jakby chciał dać do zrozumienia, że Childermass nie
mógł oczekiwać po nim innego zachowania.
Piątą kartą był Valet de Coupe, Walet Kielichów. Zwykle walet to osoba młoda, ten
obrazek jednak przestawiał dojrzałego mężczyznę z pochyloną głową. Miał on potargane
włosy i gęstą brodę. W lewej dłoni dzierżył ciężki kielich, z pewnością jednak nie tłumaczyło
to pełnego napięcia wyrazu twarzy postaci, no, chyba że był to najcięższy kielich świata.
Musiał dźwigać inne brzemię. Ze względu na materiały użyte przez Childermassa do
tworzenia kart obrazek wyglądał bardzo szczególnie. Narysowano go na odwrocie listu, a
litery przebijały przez papier. Strój waleta pokryty był plątaniną bazgrołów, które
prześwitywały nawet na twarzy i rękach.
Na widok tej karty Vinculus wybuchnął śmiechem. Postukał waleta przyjaźnie, jakby
na powitanie. Childermass poczuł się mniej pewnie.
- Musisz przekazać komuś wiadomość - powiedział z wahaniem.
Vinculus skinął głową.
- Czy następna karta pokaże mi tę osobę?
- Tak.
- Och! - Vinculus sam obrócił szóstą kartę.
Okazał się nią Cavalier de Baton, Rycerz Pałek. Mężczyzna w kapeluszu o szerokim
rondzie siedział na jasnym koniu. Elementami charakterystycznymi okolicy, przez którą
jechał, było kilka kamieni i kępki trawy pod kopytami konia. Strój jeźdźca wyglądał
schludnie i elegancko, ale z jakiejś dziwnej przyczyny rycerz dzierżył w dłoni ciężką pałkę.
Właściwie słowo „pałka” to przesada. Był to gruby konar, z którego wyrastały gałązki i listki.
Vinculus podniósł kartę i uważnie ją obejrzał.
Siódmą kartą była dwójka mieczy. Childermass nic nie powiedział, lecz natychmiast
odwrócił ósmą kartę - Le Pendu, Wisielec. Dziewiątą kartę nazwano Le Monde, Świat.
Ukazywała nagą kobietę w tańcu, a w rogach karty widniał anioł, orzeł, skrzydlaty byk oraz
skrzydlaty lew, czyli symbole ewangelistów.
- Możesz oczekiwać spotkania, które doprowadzi do ciężkiej próby, może nawet
śmierci - oznajmił Childermass. - Karty nie mówią, czy przeżyjesz, ale cokolwiek się stanie,
ona - dotknął ostatniej karty - oznacza, że osiągniesz swój cel.
- Zdołałeś mnie poznać? - spytał Vinculus.
- Niezupełnie, ale wiem o tobie więcej niż wcześniej.
- Sam widzisz, że różnię się od innych.
- Nic tu nie świadczy o tym, że jesteś kimś więcej niż zwykłym szarlatanem - mruknął
Childermass i zaczął zbierać karty.
- Czekaj - rzekł Vinculus. - Przepowiem ci przyszłość.
Tyle o książce. W sumie ją polecam, ale czy bardziej niż serial? Jak się sprawy z nim mają? Otóż w 2015 Piotr Zaremba w "W sieci" napisał o serialu "Jonhatan Strange i Pan Norrell" polecając go i rozpływając się nad nim w zachwytach w swoim krótkim felietoniku. Jako, że był to nie pierwszy raz gdy ten dziennikarz polecił mi dobry serial postanowiłem, że go obejrzę razem z A. Pochłonęliśmy go w trzy dni.
O czym jest? Epoka napoleońska, Anglia w nielichych opałach. Na jej terenie istnieją towarzystwa, które zajmują się problemem magii w sposób teoretyczny (trochę jak obecnie), jednakże stopniowo zaczynają znikać księgi magiczne ze wszystkich antykwariatów, a także prywatnych zbiorów. Kupuje je pan Norrell, który okazuje się praktykującym magikiem. Pokazuje on swoją moc, a następnie zaczyna działać starając się zniszczyć całą konkurencje. Jest on typem maga, który wiedzę czerpię z ksiąg. Po jakimś czasie pojawia się również Jonhatan Strange, młody ziemianin, który ma, jak się okazuje, naturalny talent do splatania magii. Gdzieś w tle przewija się starożytna przepowiednia i równoległe światy...
Serial zrealizowany jest z rozmachem, jak to zwykle produkcje BBC, widać, że nie oszczędzali oni na efektach specjalnych, ani na kostiumach. Obejrzałem go troszkę z sentymentu, troszkę dla fabuły, ale przede wszystkim by zobaczyć fajnie odwzorowaną epokę napoleońską. Jeśli również lubisz XIX wiek, czas dżentelmenów, to serial naprawdę powinien Ci się spodobać. Jest on krótki i zamyka się w, mam nadzieję, jednym sezonie.
Łapcie jego zwiastun:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...