Kevin Spacey jest jak zawsze świetny, co tu dużo mówić. Ale od początku... Akcja filmu dzieje się na głębokim południu, w mieście Savannah, które ja znałem jak dotąd tylko z gry "The walking dead". Niesamowicie bogaty nuworysz, w tej roli Kevn Spacey prosi znanego dziennikarza o napisanie o nim książki, a także zrelacjonowanie przyjęcia. Jednakże niemal natychmiast po przyjeździe dziennikarza, podczas rzeczonego przyjęcia dochodzi do morderstwa, które zapoczątkowuje długi i bolesny dla całego miasta proces Spacey'ego...
Zacznijmy od tego, że żeby polubić ten film, powinno się lubić amerykańskie południe. Wiadomo, że będzie się pokazywało je w ten sposób, że jest zakłamane itd., ale gdy poczuje się ten specyficzny klimat to szybko zrozumie się, że "Północ w ogrodzie dobra i zła" zrobiona jest właśnie w ten nieśpieszny, fajny sposób, który sprawia, że film ogląda się spokojnie, acz z uwagą. Problem zła i relatywizmu moralnego został w ciekawy sposób nakreślony, ale, jak już pewnie zdążyliście zauważyć, w swoich recenzjach nie spojleruje filmów, więc i tutaj niewiele więcej powiem.
Zapraszam jednak do obejrzenia trailera:
PS. To 96 tekst na blogu, zbliżamy się do setki, przygotujcie się wtedy na coś specjalnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz